Po powrocie z pracy, spędzam czas ze swoją 3,5 letnią córką. Gramy w gry, układamy puzzle, rozwiązujemy zagadki. Dziecko w tym wieku rozumie zaskakująco dużo spraw. Uzyskanie odpowiedzi na niektóre pytania, wymaga zadania odpowiednich pytań oraz umiejętnego poprowadzenia rozmowy.
Podczas rozwiązywania zagadek, gdy odpowiedź nie pada od razu, podpowiadam pierwszą literę. Inaczej formułuję pytanie. Szukam analogi, podobieństw, skojarzeń, które mogłyby pomóc. Zachęcam ją do pomyślenia, przypominając, że doskonale zna odpowiedź. Zazwyczaj – prędzej czy później – pada poprawna odpowiedź. Obserwuję błysk w oku oraz wielką satysfakcję.
Podobnie widzę rolę coach’a w zespole. Codzienna praca w grupie to nieustanne wyzwania, problemy oraz zagadki. Zespół najczęściej zna odpowiedzi na swoje problemy, a nawet jeśli nie, to jest w stanie sam zdobyć potrzebne informacje. Jedyne, czego potrzebuje, to lekkiego wsparcia, naprowadzenia, usłyszenia odpowiedniego pytania.
Nie mogę dać rozwiązania na tacy. Nie mogę również pozostać obojętnym wobec ich problemów. Mogę oświetlić ciemną drogę, ale to nadal ich droga. Kierunek podróży określają sami. Ja tylko trzymam latarkę.