Kilka lat temu trafiłem na Facebooku na post znajomego, który pochwalił się, że właśnie stał się posiadaczem purpurowego pasa w brazylijskim jiu-jitsu.
Zaciekawiło mnie to na tyle, że poszukałem w internecie informacji o progresji pasów w BJJ i natrafiłem na ciekawy fragment [1], który mocno zadziałał na moją wyobraźnie:
„Mentalność purpurowego pasa jest bardzo różna od mentalności prezentowanej przez białe i niebieskie. Pasy białe i niebieskie myślą, że rozwiązaniem ich problemów jest poznanie większej ilości technik. Purpurowy pas widzi natomiast problem tak: „Muszę ulepszyć poznane techniki, a następnie nauczyć się odruchowo składać je w odpowiednie, płynne kombinacje.”
Minęło kilka lat i to jest dobry moment, aby podzielić się kilkoma przemyśleniami.
Pas biały i niebieski
Biały i niebieski to pasy odkrywania oraz eksperymentów. Być może dlatego na rynku zwinnym obserwuję pogoń za budowaniem przesadnej — nazwijmy to — szerokości skrzynki narzędziowej oraz posiadanej wiedzy. Nowa technika, nowy model, nowe coś tam o skalowaniu, nowe next-big-thing. Nie neguję oczywiście sensowności zdobywania nowej wiedzy oraz narzędzi — sam robię to na codzień. To, co mnie niepokoi, to nieustające poszukiwanie nowości, bez zgłębienia podstaw i tego co już mamy. Zwiększanie wachlarza opcji, który — ze względu na skupienie głównie na ilości — staje bardzo powierzchowny i uproszczony, czyni go nieskutecznym.
Stąd w wielu firmach, w których poproszono mnie o eksperckie spojrzenie na to, jak wykorzystywana jest zwinność, zastaję mocno zakorzeniony kult kargo w kontekście Scruma.
Smutną rzeczywistością, w szczególności w większych firmach, jest model kaskadowy obklejony tylko powierzchownie nowymi etykietkami, czyli Water-Scrum-Fall.
Kolejna firma chce być jak Valve, nie będąc gotowa na ten ruch od strony kultury organizacyjnej.
Pas purpurowy
To, czego osobiście uczę się od purpurowych pasów, to praca nad głębią zrozumienia narzędzi, które aktualnie posiadamy i zwiększanie płynności w ich używaniu. Purpura jest zwana pasem rozwoju. To świadome i przemyślane korzystanie tego, co już znamy. To poszukiwanie lepszych lub bardziej efektywnych sposób użycia. To wyłapywanie smaczków oraz niuansów w tym co już znane i świadome operowanie nimi. To maksymalnie klarowne tłumaczenie podstaw osobom, które dopiero je poznają.
Kult kargo w Scrumie zmniejszy się, jeśli zgłębimy odpowiednio fundamenty frameworka i zrozumiemy w jakim celu realizujemy konkretne wydarzenia w Scrumie.
Water-Scrum-Fall zacznie odchodzić w niepamięć, jeśli ulepszymy posiadaną koncepcję zespołów produktowych i zaczniemy wykorzystywać ich faktyczny potencjał.
Być może zbudujemy swojego własnego Valve’a, gdy wrócimy do podstaw i przykładowo nauczymy się odruchowo dzielić z ludźmi informacją zwrotną, zamiast wymierzać feedback i oceniać.
Moja osobista lekcja dotycząca Story Mappingu
Kilka lat temu poznałem technikę Story Mapping. Długo wydawało mi się, że całkiem dobrze ją rozumiem, do momentu gdy przeczytałem książkę Jeffa Pattona na ten temat. Lektura otwarła mi oczy, pokazała głębie tego zagadnienia i obszary, których nadal nie rozumiem i nie wykorzystywałem w praktyce.
Każde kolejne użycie techniki dawało mi kolejną lekcję. Pojawiały się pytania od zespołu. Czasem znałem odpowiedzi, czasem nie. Uczyliśmy się razem, jak wykorzystać potencjał Story Mappingu. Drobne odkrycia dawały satysfakcję, że można osiągnąć więcej, lepiej wykorzystując już posiadaną technikę.
Ostatnio znów przygotowywałem warsztat, którego częścią było użycie Story Mappingu. Pracując nad tym, jak zwykle sięgnąłem do książki oraz do materiałów w sieci. Bang! Pojawiły się kolejne odkrycia, związane z technikami z obszaru product discovery, które powinny się zadziać wcześniej oraz we właściwy sposób, aby Story Mapping dał jeszcze lepsze rezultaty. Pewne pojęcia nagle zaskoczyły. Kropki się połączyły. No, przynajmniej część z nich.
Na koniec dnia nadal czuję, że mam jeszcze dużo do zrobienia w kwestii wspomnianych technik, aby „odruchowo składać je w odpowiednie, płynne kombinacje”.
Pas brązowy i czarny
Purpura to środkowy, trzeci w kolejności — po białym i niebieskim — pas w brazylijskim jiu-jitsu. Następny w kolejności jest pas brązowy, zwany pasem wyrafinowania, oraz pasy czarne, zwane pasami mistrzowskim.
Przed nami fascynująca droga dążenia do zaawansowanej zwinności, niezależnie z którego punktu zaczynamy.
[1] strona, na której znalazłem cytat z początku wpisu niestety już nie istnieje.
Źródło zdjęcia: https://www.flickr.com/photos/nathaninsandiego/2566352728/
4 odpowiedzi
Fajnie, że znajdujesz takie metafory w innych dziedzinach życia. I zgadzam się co do kwestii nadmiernego skupienia na powiększaniu swojego arsenału narzędzi, bez dobrego zrozumienia działania tych, które już wcześniej poznaliśmy. Co do metafor to regularnie się też łapię na tym, że pewne zachowania Zespołów Scrumowych, ale nie tylko takowych, można obserwować w sportach walki, zespołowych, u zwierząt i w naprawdę wielu, niby zupełnie niepowiązanych sferach. Pozdrawiam
Dzięki Tomek. Dobra metafora to mocne narzędzie, warto ich szukać.
Z ciekawostek Mariusz Pudzianowski posiada pas purpurowy w BJJ :) Szukając info na ten temat znalazłem się na Twojej stronie :) Pozdrawiam
Ten artykuł jest zupełnie przypadkowo dobrze wypozycjonowany, ale ma wysoki współczynnik odrzutu. Odwiedzający „chyba” spodziewają się innych treści ;)