Powiedzmy to sobie wprost – nie mówmy o projekcie trwającym kilka miesięcy, z którego usunęliśmy kilka nikomu nie potrzebnych funkcji, że zbudowaliśmy MVP (ang. Minimum Viable Product). Sam popełniłem ten błąd kilka lat temu, zbyt długo rozwijając produkt w ukryciu, zanim zdecydowaliśmy się wypuścić go publicznie. Bardzo chcieliśmy uniknąć zażenowania po wypuszczeniu pierwszej wersji, co zdaniem założyciela LinkedIn oznacza, że najprawdopodobniej prezentujesz swój produkt zbyt późno.
MVP to nic innego jak wykonanie jak najmniejszego możliwego kroku, który pozwoli nam przetestować nasz pomysł na biznes i zdobyć wiedzę. Krok ten im mniej kosztowny tym lepszy, bo przecież nie mamy pewności, że ktokolwiek jest gotowy płacić za to, co planujemy stworzyć.
Nie ma to nic wspólnego z odchudzaniem gotowych produktów z mniej istotnych funkcji – taką strategię nazywamy raczej zdrowym rozsądkiem ;)
Poniżej kilka przykładów obrazujących, co to znaczy stworzyć MVP:
- IBM* rozważał wprowadzenie na rynek systemów sterowanych głosem. Zamiast spędzić miesiące/lata nad budową skomplikowanych algorytmów, przeprowadził prosty i genialny zarazem eksperyment: zaprosił ludzi do testowania nowego systemu, który reagował na polecenia głosowe. Biorący udział w eksperymencie nie wiedzieli, że to nie maszyna wykonuje ich polecenia, a żywy człowiek, siedzący w pokoju obok. Pomimo 100% skuteczności w rozpoznawaniu komend przez „komputer”, ludzie biorący udział w eksperymencie wypowiadali się negatywnie o całym pomyśle – woleli bowiem sterować komputerem ręcznie, przy pomocy klawiatury oraz myszy.
- Buffer – zanim aplikacja powstała, autor przygotował stronę, na której w paru słowach opisał działanie aplikacji oraz umieścił przycisk „Plans and Pricing”. Dowiedział się w ten sposób, czy ktokolwiek jest zainteresowany jego aplikacją. Kolejnym krokiem nie było napisanie aplikacji, tylko dodanie kolejnej podstrony z dostępnymi abonamentami. Zainteresowani eksplorowali stronę, odpowiadając w ten sposób na pytanie, czy ktokolwiek jest gotowy zapłacić za jego software.
- startup ze Stanford – grupa osób chciała użyć dronów do wykonywania super-szczegółowych zdjęć plantacji rolniczych, aby później sprzedawać te zdjęcia rolnikom, którzy na ich podstawie mogliby ocenić ogólny stan ich pól (choroby, brak wody, inne szkody). Zamiast budować drona od podstaw, zachęcono ich, aby na początek wypożyczyli działający egzemplarz, zrobili zdjęcia i gdy okaże się, że rolnicy są gotowi im za nie zapłacić, to wtedy dopiero zastanawiać się nad budowaniem własnego drona.
- Dropbox – zanim autor na poważnie zaczął rozwijać aplikację, przygotował nagranie video, w którym zaprezentował ideę działania aplikacji. Aplikacja bowiem wbrew pozorom nie jest banalna z technicznego punktu widzenia – wiele różnych platform sprzętowych, bezpieczeństwo danych, proces synchornizacji danych itd. Feedback jaki otrzymał od potencjalnych użytkowników zafascynowanych jego nagraniem upewnił go w przekonaniu, że aplikacja może być strzałem w dziesiątkę i warto ją dalej rozwijać.
Znasz jakiś inny, warty wspomnienia przykład MVP? Napisz o tym w komentarzu.
* – nie dam głowy, że chodziło o IBM, ale nie znalazłem w sensownym czasie źródła
Źródło zdjęcia: https://www.flickr.com/photos/socsci/39201856305/
11 odpowiedzi
Eric Ries abt MVP- http://www.buzzsprout.com/92/3368-episode-72-the-lean-startup-eric-ries.mp3
ciekawe :)
Hmm… bardzo ciekawe. Dotychczas myślałem, że MVP to jest minimalny fragment kodu, który spełnia podstawowe funkcje produktu. Nie pomyślałem o tym jako o całkowitym udawaniu jak w opisanych przez Ciebie przypadkach.
W sumie to ma sens. Zamiast poświęcać mnóstwo czasu by przygotować coś z czego będę tylko sam korzystać, przeprowadź eksperyment.
Darek, jeśli temat jest dla Ciebie interesujący, to polecam jeszcze ten wpis: https://medium.com/startup-lesson-learned/dcef9626f219
Ja parę lat temu miałam pomysł z szablonami odzieżowymi na allegro, ale nie miałam stronki płatnej, więc nie wysuwałam się na pierwsze pozycje. Ktoś złapał pomysł, zapłacił i i zarobił. A ja zeszłam ze sceny pokonana.
Ja słyszałem, że nie IBM, tylko Google testował tak swoje Google Home. Można do listy dodać Zappos, który postawił prosty sklep na php i kupował zamówione buty w sklepach.
Dzięki Krystian. Temat czy IBM czy Google jest zatem do zbadania.
Mam w backlogu aktualizację tego artykułu o inne przykłady, w tym m.in. Zappos. Ładnie to rozegrali, mocna inspiracja.